Bez bagażu ale z potrzebnymi przydasiami
Ostatnio wyskoczyłem na kilkugodzinną przejażdżkę rowerem po lesie z chwilką wylegiwania się na słońcu na leśnej polanie (30 min opalania). Z racji krótkiego wyjazdu i dość spontanicznego, postanowiłem nie brać żadnych tobołków a jedynie najpotrzebniejsze rzeczy.
Z racji tego, że na stałe mam przymocowaną do roweru niewielką ok. 1,5l saszetkę postanowiłem w niej upchnąć najpotrzebniejsze rzeczy. Jak się domyślacie nie udało się wszystkiego zmieścić, jednak z dość sprawnie sobie poradziłem z załadowaniem:
- 0,4l wody, 2 jabłka, paczka sucharów
- mały nożyk (zawsze może się przydać), 4m linki
- cienki polar (w lesie może być chłodniej, no i wieczory jeszcze chłodne)
- cienki kocyk (do wygrzania się na polanie)
- telefon
Polar i kocyk wylądowały na bagażniku, a reszta w małej torbie przy kierownicy.
Zauważyłem, że zapomniałem napisać o rzeczach bardzo przydatnych podczas jazdy rowerem. Mianowicie o okularach, nakryciu głowy, rękawiczkach. Uważam, że bez nich dłuższa jazda jest męcząca:
- bez okularów: do oczu wpadają owady, pył z pól/drzew (szczególnie gdy wietrzna pogoda)
- bez nakrycia głowy: ciągle coś na nią spada, w nią wpada; żyć się z tym da ale upierdliwe na maksa;
- rękawiczki: chyba najmniej konieczne, ale powodują, że między spoconą rękę a kierownicę nie wchodzi kurz i dzięki temu mamy względnie czyste i suche ręce, w chłodniejsze dni nie marzniemy
Pojeździłem rowerem w leśnej ciszy, dla mnie to ogromna frajda mieć kontakt z przyrodą taką w miarę jeszcze dziką na nasze unioeuropejskie standardy.